Przez otwarte okno balkonowe wpadła złota smuga światła słonecznego, nie odrywając głowy od poduszki zakopałam się głębiej pod kołdrę i podjęłam próbę ponownego zapadnięcia w sen. Jeszcze nim rosa spłynęła z delikatnych płatków kwiatów, jeszcze nim na dobre się rozpoczął wiedziałam, że dzień ten dołączy do poszerzającego się wachlarza dni niemiłosiernie długich i trudnych...
Finalnie dałam za wygraną i z wolna odkrywając, podniosłam się do siadu skrzyżnego by, po chwili poczłapać do łazienki, a z niej odświeżona i ubrana w czyste rzeczy zbiegłam na dół.
Ku mojej uldze żaden z rodziców nie krzątał się jeszcze po kuchni, więc zaparzywszy sobie gorącej herbaty wyszłam z pomieszczenia na ogród i dzierżąc w dłoni kubek z parującym napojem rozsiadłam się na jednym z ratanowych foteli w głębi zacisznego świata flory...
* * *
- Tutaj jesteś !
Wnet na fotelu obok mnie przysiadła mama i choć nie patrzyłam w jej stronę wyraźnie czułam na sobie jej zmartwiony wzrok. W końcu walcząc sama ze sobą zwróciłam oczy ku niej i obdarzywszy ją delikatnym uśmiechem zaczęłam :
- Mamo...bo, wiesz muszę ci powiedzieć coś...ważnego.
Kobieta spojrzała mi głęboko w oczy, a z jej spojrzenia przebijał milczący strach przed tym, co niebawem miała usłyszeć z moich ust.- Tylko wolałabym, porozmawiać w cztery oczy.
To mówiąc rzuciłam ukradkowe spojrzenie w stronę domu, z którego akurat wyłonił się tata i posyłając nam szeroki uśmiech odparł :
- Śniadanie na stole.- Po czym spojrzał na mnie z troską i zapytał : Mam nadzieję,
że zjesz z nami ?
W odpowiedzi uśmiechnęłam się szeroko i kiwnąwszy głową twierdząco, podniosłam się i ruszyłam w ślad za nim do domu.
Już od progu kuchni rzucił mi się w oczy elegancki, biały obrus okrywający stół, na którego widok mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, od pewnego czasu w rodzinnym domu byłam gościem i tak też byłam traktowana, z jednej strony było to dość zabawne, z drugiej zaś przykre bowiem uświadamiało w jakim stopniu liczne zawirowania oddaliły mnie od najważniejszych ludzi w moim życiu- rodziców.
Podczas posiłku na prośbę bliskich opowiedziałam, o tym co działo się w kancelarii, starannie jednak omijając samego Hernandeza, którego sprawa zdecydowanie wystąpiła po za mury budynku pracy, pytałam też, o znajomych rodziców, po części po to by, chociaż w połowie osłabić ich ciekawość odnośnie moich spraw służbowych. Również gdy pomagałam mamie w zmywaniu i sprzątaniu po śniadaniu starałam się nie udzielać odpowiedzi, w których oparciu mogłoby, zostać wysnute zapytanie odnośnie Hawajczyka.
* * *
Przez moment w ciszy kroczyłyśmy wśród szmaragdowych dywanów i niewysokich, pokrytych jeszcze miękkimi, młodymi igiełkami sosen, ja myślałam nad odpowiednimi słowami, w jakich chciałam przekazać to co miałam do powiedzenia, a mama nie chcąc mnie najwidoczniej pospieszać nie zaczynała rozmowy, po prostu czekała, raz po raz spoglądając na mnie z obawą.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam :
- Nigdy nie zwątpiłaś w to, że ojciec jest...tym jedynym ?
Słysząc własne słowa po moich plecach przebiegł delikatny, mroźny dreszcz, ale nawet gdybym nie chciała zadać tego pytania, słowa już zdążyły się rozpłynąć w pachnącym żywicą powietrzu...
- Oczywiście, że nie...Ale co prawda byłam od ciebie starsza, a ojciec był...był moim ideałem, nigdy nie dał mi odczuć, że niema dla mnie czasu... A, ale dlaczego pytasz ?
Z moich ust uciekło ciche westchnienie.
- Bo,czuję, że Artur nie jest kimś kogo naprawdę potrzebuję... To znaczy kocham go, ale nie czuję już tego co na początku i ...jest ktoś kto daje mi to wszystko, a nawet więcej niż kiedykolwiek oczekiwałam po Arturze...
Nagle kobieta obróciła głowę w moją stronę i z nikłym uśmiechem zapytała :
- Czy właśnie próbujesz mi powiedzieć, że się zakochałaś ?
Wzięłam szybki wdech.
- Nie ! Jasne, że... chociaż może, on jest...jest inny, traktuje mnie jak...kogoś ważnego podczas, gdy Sulvan, coraz częściej podchodzi do mnie jak do przedmiotu, który gdy już nie jest potrzebny odstawia się w kąt...Rozumiesz, co mam na myśli ?
Zapytałam szeptem, czując niemal wyrzuty sumienia, że z takim żalem i skrywaną niechęcią mówię, o bądź, co bądź własnym narzeczonym...
- Kim on jest ?
- No właśnie...On jest, moim klientem.
Słysząc to mama momentalnie przystanęła i położywszy dłonie na moich ramionach, głosem pełnym troski odparła :
- Dobrze ci radzę kochanie skończ z tym... Takie uczucia nigdy nie prowadzą do niczego dobrego, a i zaprzepaszczają wiele więcej niż są warte. Jeśli coś naprawdę pomiędzy wami zaiskrzyło to...- na chwilę przerwała i jakby na zaprzeczenie swoim słowom pokiwała głową z dezaprobatą.- Zostaw to za sobą, a skoro pomiędzy wami do czegoś doszło, a daj Boże Artur, o tym nie wie zapomnij, potraktuj jak jednorazową przygodę. A po za tym, czy przypadkiem ten chłopak, to nie jest jakaś gwiazdeczka ?
Nie bardzo chcąc tłumaczyć cokolwiek, jedynie kiwnęłam głową na co wzrok mamy jeszcze silniej zaszedł troską.- Tacy są najgorsi...Ty się zżyjesz, a on po prostu zabawi się twoim kosztem, po czym zostawi samą, a do tego ze złamanym sercem... Skończ z tym kochanie i spróbuj ratować przyszłe małżeństwo póki jeszcze na to czas... Nie odkreślaj tego, co łączy cię z Arturem przez ślepe zauroczenie...
Do końca spaceru nie wróciłyśmy do tego tematu, a w mojej głowie pozostało po nim jedno pytanie :
,, Co jeśli ,, nas" nie da się już naprawić, jeśli może nie w pełni świadomie, ale pozwoliłam by, zadecydowało moje ślepe, pragnące ciepła serce ? "
* * *
Westchnąwszy przeciągle umoczyłam wargi w słodkim, aromatycznym kakao i rzuciwszy szybkie spojrzenie na czarny ekran telefonu ponownie zawiesiłam wzrok na pozłacanych ostatnimi promieniami Słońca czubkach sosen stojących rzędem po drugiej stronie ulicy. Z głębokiego morza myśli, po którym dryfowałam od momentu powrotu do domu ze spaceru gwałtownie wyrwał mnie sygnał nowego połączenia. Ująwszy w dłoń aparat bez większego entuzjazmu spojrzałam na wyświetlacz i momentalnie się ożywiłam :
Lana : Halo ?
Bruno : Cześć skarbie, co porabiasz ?
Lana : W zasadzie nic nadzwyczajnego, siedzę w domu i spijam kakao, czemu pytasz ?
Bruno : Bo, zdążyłem się już stęsknić za tobą i tak myślałem, czy nie dałabyś rady się wyrwać, chyba że Artur jest...
Nim zdążył dopowiedzieć resztę zdania, pospieszyłam z odpowiedzią.
Lana : Jestem u rodziców.
Cisza w słuchawce.
Bruno : Pokłóciliście się ?
Lana : Nie inaczej...
Bruno : W takim razie przyjedź.
Lana : Co ?
Bruno : Przyjedź do mnie kochanie.
Lana : Noo, wiesz...
Bruno : Potrzebuję cię.
Lana : Do czego ?
Bruno : Przekonasz się, po prostu przyjedź do mojego domu, proszę.
Lana : OK, zaraz będę...
Bruno : Skarbie, nawet nie wiesz jak mi pomagasz !
Lana : Tylko powiedz mi...
Nim zdążyłam jeszcze coś dopowiedzieć odpowiedział mi odgłos przerwanego połączenia.
Szybkim ruchem wsunęłam telefon do kieszeni i pędzona narastającą ekscytacją, ponownie zapięłam torbę i ruszyłam w dół schodów...
______________________________
Panie i panowie, ladies and gentlemen mam zaszczyt ogłosić, iż w dniu dzisiejszym oficjalnie rozpoczynamy...
WAKACJE !!!!!!!!!
( Mam nadzieję, że wszyscy poprzechodzili do następnych klas ? :D:P;) )
Jakieś plany ?
Mam również nadzieję, że mimo wszystko wyskrobiecie ociupinkę czasu dla mnie ?
Piszcie jak wrażenia po odcinku, jakie plany na te sześć tygodni wolności i wracajcie w poniedziałek !
<3<3<3
:*
Planów na wakacje brak. Jak to mówią co ma być to będzie :) A odcinek to istne cudeńko <3 Next please :*
OdpowiedzUsuńWitam !
OdpowiedzUsuńTwój zwiastun został już wykonany i zostanie opublikowany jutro o godzinie 12:00 na zwiastunowa-wyspa.blogspot.com
Panie i panowie lejdis ent dżentelmens uroczyście oświadczam,że jeśli nie dodasz zaraz kolejnego odcinka to odbieram ci promocję do kolejnej klasy niczym kuratorium oświaty!!!!
OdpowiedzUsuńNieee ! Tylko nie moja promocja !!
OdpowiedzUsuńOk, Ok poddaję się bez bicia !
Odcinek będzie w niedzielę !
:D
:P
:*
Ma zostawić Bruna? Mamo... no bez jaj :P Ale, co ten Bruno, od niej chce... :O
OdpowiedzUsuńA wakacji wgl nie czuję :(