sobota, 24 października 2015

Rozdział 38

   Jeden list.
Sto słów,
sto słów prawdy,
sto słów prośby.
O sto słów za wiele...
Z płytkiego snu gwałtownie wyrwał mnie złowieszczy pogłos tłukącego się szkła, który następnie stłumiły ostre słowa Szwajcara. Przełykając głośno ślinę z nagłym ściskiem u podbrzusza przywarłam plecami do chłodnej satyny prześcieradła i zaciskając palce na materiale kołdry nasłuchiwałam odgłosów, dochodzących z dołu.
Znalazł go...- przemknęło mi przez głowę, a wziąwszy głęboki oddech z trudem uniosłam się na łokciach i rozejrzałam z rozpaczą po zacienionym wnętrzu sypialni. Niewątpliwie znalazł list Bruna, a to znaczyło iż wszystko co mu powiedziałam, przysięgałam i czego się przed nim wyrzekałam obróciło się przeciwko mnie...
(...)
- Jak mogłem tak cholernie się mylić...
Szepnął i spoglądając na mnie z żalem zacisnął palce na zapisanym skrawku śnieżnobiałego papieru.- Jak mogłem pomyśleć, że...- przerwał na moment po czym przełknąwszy ciężko ślinę, krzyknął.- jesteś szmatą ! Rozumiesz ?!
 Egoistyczną, zakłamaną szmatą !
- Przestań !
Załkałam cicho, co jeszcze bardziej rozsierdziło ogień jakim teraz trawiło mnie jego zaszyfrowane spojrzenie.
- Ja mam przestać ?!
Odparł, a postąpiwszy krok ku mnie, dodał.- Dlaczego ?!
Czego ci nie dałem ?!
Czego, do cholery ci brakowało ?!
- Chcesz wiedzieć ?!
Krzyknęłam czując jak rozpacz gwałtownie zmienia się w pustoszącą każdy skrawek mnie, złość.- Brakowało mi kogoś kim ty nigdy nie umiałeś być !
Brakowało mi...kogoś kto umie kochać nie siebie, a mnie bo, ty
nigdy tego najwidoczniej nie umiałeś !
 Wrzasnęłam, wbijając w niego nienawistne spojrzenie, w jednej chwili moja glowa za sprawą silnego uderzenia odwróciła się w bok, a policzek pokryła piekąca purpura. Zacisnąwszy powieki wciągnęłam gwałtownie powietrze pozwalając by, rubinowa skóra splamiona została kryształem łez,odwróciwszy się na pięcie biegiem ruszyłam ku klatce schodowej. Potykając się niemal, o własne nogi wpadłam w mrok sypialni i narzucając na siebie pierwsze, lepsze ubrania wpakowałam kilka z nich do niewielkiego, ciemno-szarego plecaka by, następnie nie dbając nawet, o ułożenie włosów, czy jakikolwiek makijaż pędem przebrnąć przez schody, chwycić w biegu polarową bluzę i trzasnąwszy drzwiami opuścić dom. Nie zwalniając kroku zostawiłam za plecami podwórze, po chwili pospiesznie przecinając jedną z pobliskich posesji.
 Choć starałam się jak mogłam w mojej głowie nieprzerwanie rozbrzmiewał jego głos, z którym wiatr uderzał w moją twarz, przynosząc  wciąż  na nowo moje imię, a tym samym przepełniając serce odwagą.
Miara się przelała, a ja byłam ostatnią, która w tej chwili miałaby, zapłakać nad rozlanym mlekiem...

                                                                 *      *      *
 Przesunąwszy palcem po ciemnym ekranie dotykowego telefonu usadowiłam się w niewygodnym siedzisku jednego z porannych pociągów jakie z tej stacji rozjeżdżały się do wszystkich pozostałych stanów w USA i wsparłszy głowę na zziębniętej dłoni napisałam wiadomość do Jane.:
 ,, Kiedyś ci to wytłumaczę, ale teraz...po prostu mnie nie szukaj."
Tak jak się spodziewałam już chwilę później urządzenie przeszyła wibracja, a na wyświetlaczu ukazało się imię przyjaciółki. Rozłączywszy je pospiesznie wyciszyłam dźwięk, a wyłączywszy w zupełności, wepchnęłam komórkę głęboko w jedną z przepastnych kieszeni granatowej bluzy, której kaptur teraz nasunęłam mocniej na głowę, złudnie odcinając światu dostęp do szargających mną emocji.
(...)
 Przeciągnąwszy się z odrętwieniem, omiotłam spojrzeniem opustoszały przedział i zatrzymałam spojrzenie na wpatrzonych w moją osobę niebieskich źrenicach starszego, przygarbionego mężczyzny, którego drżąca dłoń, nieprzerwanie zaciśnięta spoczywała na moim ramieniu.
- Pani wybaczy, ale to już ostatnia stacja.
 Szepnął, a jego twarz momentalnie rozświetlił troskliwy, pełen ciepła uśmiech.
 Odpędzając mruganiem pozostały  na powiekach sen skinęłam z wolna głową, dopiero po chwili dokładnie odbierając znaczenie wypowiedzianych przezeń słów.
- Gdzie więc jesteśmy ?
Wyszeptałam niemrawo spoglądając na granat wieczoru rozpościerający się za oknem pociągu, na co mężczyzna uśmiechnął się pogodnie i odparł.:
- Witamy serdecznie na dworcu głównym w samym sercu San Jose'.
 Przełknąwszy głośno ślinę zadrżałam oniemiała.
- S-San Jose'...?
Jęknęłam pod nosem i przetarłszy piąstkami oczy zerwałam się na równe nogi. Przewiesiwszy sobie plecak na ramieniu ruszyłam ku wyjściu by, już po chwili pozwolić otchłani wieczoru na zanurzenie mnie w swojej toni...
                                                   *      *      *
 Zanurzywszy dłonie w kieszeniach dżinsów stanęłam na balkonie najwyższego piętra jednego z tutejszych
 drapaczy chmur i zaciągnąwszy się głęboko chłodnym, nocnym powietrzem uśmiechnęłam się nieśmiało, gdy
w mojej głowie zamajaczyła myśl, iż Bruno prawdopodobnie byłby, ze mnie dumny...
Oto bowiem stałam na szczycie najwyższego budynku i z własnej, nieprzymuszonej
woli, przez zwykły kaprys patrzyłam z uśmiechem na panoramę miasta, oddalonego od domu o niemal pięćset kilometrów...
Nienawidziłam go za to co mi zrobił, nienawidziłam  z całego seca, a jednocześnie kochałam, szaleńczo kochałam, czyniąc z siebie tym samym po prostu niemądrą małolatę, zatraconą w swoim wyimaginowanym ideale...
Wciągnąwszy szybko powietrze zapatrzyłam się w złotawą łunę tętniącego nocnym życiem miasta, dlatego też gdy czyjaś dłoń spoczęła delikatnie na moim ramieniu moje ciało przeszył ostry dreszcz.
-  Przepraszam...- usłyszałam za plecami cichy, kobiecy głos, a odwróciwszy twarz w stronę, z
 którego dochodził zaciągnęłam się delikatnie kwiatową wonią znanego, damskiego perfum.- Ohh... coś...się stało ?
Zapytała, a jej szare źrenice poczęły wodzić z troską po mojej zalanej łzami twarzy.
- Wszystko w porządku, dziękuję.
Bąknęłam speszona, usilnie walcząc z kryształowymi kroplami, które od dłuższego czasu mimowolnie błądziły, po zarumienionych policzkach.
Powróciwszy spojrzeniem do panoramy miasta, ponownie zatonęłam w myślach, ponownie poddałam się w walce z rozpaczą...
- Nie uciekniesz przed tym...próbowałam Lano, próbowałam...
Szepnęła brunetka, a wszystkie moje mięśnie gwałtownie się naprężyły.
Skąd znała moje imię ?
Jak to możliwe, że wiedziała, o czym myślę ? I...
Kim była ?
Odwróciwszy się gwałtownie zerknęłam w jej stronę, a zdając sobie sprawę że zniknęła w ciemności zamrugałam zdębiała.
_______________________
 Dobry wieczór !
Przepraszam, iż rozdział pojawił się dopiero teraz, z niemal tygodniowym spóźnieniem, ale...nie byłam pewna co ma się w nim wydarzyć...
Spokojnie, to nie powtórzy się nigdy więcej !
Tak, więc...
Co myślicie, o rozdziale ?
Zaskoczeni ?
Chociaż troszkę ?
Piszcie proszę, co Wam na serduchach leży i koniecznie wracajcie w poniedziałek !
Love you !
<3

4 komentarze:

  1. Cudowny, po prostu stanęłaś na wysokości zadania i napisałaś genialny rozdział. Żal mi Lany i jednocześnie jestem pod wrażeniem jej odwagi. Jestem strasznie ciekawa co teraz zrobi. Czekam na next i Pozdrawiam.
    Dużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem ci, że zaglądałam tu niemal codziennie by sprawdzić czy jest rozdział i oto on :) Genialny jak zwykle :) Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie to napisałaś, tak, że po prostu poczułam się jakbym tam była ♥
    Masz talent kobieto ;)
    Dawaj mi tu szubko następny bo umre xd

    OdpowiedzUsuń