niedziela, 4 października 2015

Rozdział 36

 Zapominanie, o miłości jest jak próby oddychania pod wodą...
Teoretycznie możesz wziąć oddech, a praktycznie musisz pozostać w bezdechu by, nie pozwolić sobie utonąć...
- Jest piękna...
Szepnęła Jane z uśmiechem podziwiając srebrzystą biel, rozkloszowanej sukni, na której powierzchni swój taniec rozpoczęły złote refleksy późno popołudniowego Słońca. Okręciwszy się dookoła ostatni raz rzuciłam okiem na dziewczynę po drugiej stronie lustra, po czym z głębokim westchnieniem zwróciłam się do przyjaciółki.
- Ona...nie będzie mi przecież potrzebna. Po za tym na pewno kosztuje fortunę...
Ta jednak słysząc, ów mizerne wymówki jedynie spojrzała na mnie spod byka i potrząsając delikatnie swą hebanową grzywą zagadnęła jedną z młodych ekspedientek...

                                                     *      *      *

 Przestąpiwszy próg domu, z uśmiechem zaciągnęłam się słodkim zapachem dopiero co upieczonych ciasteczek maślanych i rzuciwszy torby z zakupami na łóżko w swoim pokoju, zbiegłam w podskokach do kuchni, gdzie mama akurat rozlewała do kubków świeżo zaparzoną herbatę.
- Jestem...
Bąknęłam zasiadając do stołu, obejmując palcami naczynie z parującym napojem i z uśmiechem pozwalając by, jego temperatura przelała się na moje dłonie.
- Dobrze...Ahh ! Właśnie, kiedy was nie było dzwonił...Matt ? I pytał, czy zdecydowałaś się na jego propozycję...
 Poczułam jak wszystkie moje mięśnie gwałtownie się zaciskają, a na twarz wlewa się fala nieznośnego gorąca.
- Kto to taki ?
Z rosnącego zamętu wnet wyrwał mnie zaciekawiony głos kobiety, która teraz z delikatnym uśmiechem, wspierając dłonie na blacie stołu uważnie przemierzała wzrokiem centymetry mojej twarzy.
- Too... znajomy z wieczoru panieńskiego.
Szepnęłam usilnie podtrzymując w myślach mur zapomnienia, który budowałam od kiedy moje oczy po raz ostatni utonęły w morzu kawy, pod powiekami Hawajczyka...- Co odpowiedziałaś ?
Zapytałam, powstrzymując mruganiem pieczenie pod powiekami, spod których ostatnimi czasy łez wytoczyło się zdecydowanie zbyt wiele.
- Powiedziałam, że oddzwonisz...
Słysząc te słowa moje oczy zatoczyły teatralne koło, a z płuc uszło całe wstrzymywane  weń powietrze.
- Lana...kochanie, nie wiem co stało się w tamtą sobotę, ale...nie możesz przez jednego chłopaka zamykać się na cały świat. Rozumiem, że stał się dla ciebie...
- Mamo...
Przerwałam jej cicho, w myślach prosząc by, umiała czytać mi w myślach.
- Ohhh...przepraszam, masz rację może posunęłam się za daleko, ale miałam na myśli jedynie to iż powinnaś wziąć oddech, zabawić się, zapomnieć...choć na chwilę. A ta impreza to idealna okazja.
- Dobrze, dobrze pójdę...
Uległam, a dopijając w pośpiechu parujący napar, ruszyłam ku klatce schodowej.
Mathew : No proszę ! Czekałem, aż oddzwonisz...
Lana : Cześć.. Rozumiem więc, iż zaproszenie wciąż aktualne ?
Upewniłam się, mimowolnie wpuszczając na wargi delikatny uśmiech.
Mathew : Oczywiście. W takim razie podjadę po ciebie, o ósmej, co ty na to ?
Lana :  Nie...nie nadrabiaj tyle drogi tylko po to by, przyjechać po mnie.Spotkajmy się na miejscu.
Odparłam z przekonaniem, a słysząc wahanie w jego głosie, pospieszyłam z zapewnieniem iż to najlepszy pomysł również na zaoszczędzenie czasu, co finalnie zdusiło w szatynie wszelkie zaczątki sprzeciwu...
(...)
 Ułożywszy dłonie na muskularnych ramionach zielonookiego pozwoliłam by, spokojne rytmy utworu rozkołysały moje biodra, po czym odchyliwszy nieznacznie głowę zerknęłam na wpatrzone we mnie źrenice mężczyzny.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz ?
Zagadnęłam obdarzając go jednym z nieśmiałych uśmieszków i delikatnie zaciskając palce na jego barkach.
- Pięknie wyglądasz.
Szepnął, gwałtownie zmniejszając odległość między naszymi ciałami i zsuwając dłonie, miarowo na moje pośladki.
- Eeemm...Dziękuję, ale...
Wydukałam zamurowana i poczęłam z wolna wyswabadzać się z rosnącego w silę uścisku jakim zaczął mnie obdarzać.
- Na prawdę mnie nie pamiętasz, co ?
Sapnął, opiewając moją szyję swym gorącym oddechem.
- Słucham ?
Szepnęłam wciąż nie umiejąc zrozumieć nagłej zmiany w zachowaniu mężczyzny.
- Jesteś taka bezbronna, łatwa do podejścia...Myślałaś, że z nami się tak po prostu zrywa ?
Kontynuował, coraz silniej napierając na moje ciało.
- O czym ty mówisz ?
Zapytałam lecz nim uzyskałam odpowiedź ktoś inny z impetem okręciwszy mnie wokół własnej osi ujął mnie w talii i przybliżywszy swe usta do mojej szyi, mruknął chrapliwie.:
- Tęskniliśmy maleńka...
Słysząc te słowa na moje plecy momentalnie wlała się fala gorąca, a umysł nawiedziły traumatyczne wspomnienia...
Późny wieczór, ciemny zaułek, chłodna ściana, bolesny dotyk...
- Zostaw.
Warknęłam gdy dłonie mężczyzny, tak jak uprzednio z siłą zacisnęły się na moich biodrach.
- Ciiii...wtedy ci się udało, ale teraz...już jesteś nasza, ślicznotko.
- Puść.
Nalegałam, coraz silniej wyszarpując się z jego uścisku. Odchyliwszy głowę zerknęłam z niemą prośbą na Matta, ten jednak wzruszył tylko ramionami i jakby nigdy nic zniknął wśród grupki bawiących się ludzi. Z rosnącą paniką rozejrzałam się po twarzach otaczających mnie ludzi, wnet zdając sobie sprawę, iż rozpaczliwie się wyszarpując nawet nie zarejestrowałam faktu, iż mężczyźni coraz silniej odciągają mnie od parkietu i potencjalnych spojrzeń, ciekawskich imprezowiczów.

                                                       *      *      *
- Pozwoli pan, że odbiję.
Usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos, po czym moją dłoń subtelnie  ujęły jego palce.
- Hernandez...
Warknął jeden z moich ,,oprawców", a po moim karku przegalopowało stado chłodnych dreszczy, uniósłszy głowę niepewnie zerknęłam w oczy Mulata, po czym ponownie zmierzyłam wzrokiem grupę rosłych facetów.- ...myślałem, że już ci się znudziła zabawa w rycerza w lśniącej zbroi...
- Nie zaczynaj. Dobrze wiesz, że sprawy pomiędzy nami w niczym nie dotykają Lany...
Warknął brązowooki po czym objąwszy mnie w talii poprowadził ku wyjściu z klubu. Gdy tylko przestąpiliśmy jego próg, stanowczo wyrwałam się spod jego dotyku i założywszy ręce na piersi wbiłam w niego karcące spojrzenie.
- A więc to było kolejne kłamstwo ?
Odparłam chłodno, na co wzrok chłopaka momentalnie powędrował ku ziemi.- Z resztą nie ważne. Po kimś takim jak ty można się spodziewać wszystkiego.
Warknęłam z pogardą i odwróciwszy się na pięcie ruszyłam wzdłuż szerokiego, zaludnionego chodnika.
- Zaczekaj !
Usłyszałam za sobą jego głos i hamując kołatanie serca przyspieszyłam kroku.
- Nie chcę cię znać !
- Wiem, ale proszę porozmawiajmy.
- Nie mamy, o czym...
Stwierdziłam i zatrzymując ruchem ręki jedną z pędzących taksówek zostawiłam go pośród tłumu ciekawskich spojrzeń.
   Leżąc już w łóżku poczęłam się zastanawiać, co właściwie powinnam teraz zrobić i jak uratować swoje przyszłe małżeństwo, jednak gdzieś z tyłu głowy pozostawała ciekawość...
Dlaczego ci mężczyźni go rozpoznali, czemu tak ostentacyjnie odpuścili i co na prawdę ukrywał przed światem Hawajczyk ?
_____________________
 Po pierwsze przepraszam Was za spóźnienie... nawet nie mam czelności by, Wam ponownie podawać mizerne wytłumaczenie...dlatego też po prostu przepraszam.
Po drugie ogromnie Wam dziękuję za te ponad 4000  wyświetleń !
To bardzo, bardzo wiele dla mnie znaczy.<3
Po trzecie rozdział.
Jak wrażenia ?
Czy Lanie uda się zapomnieć, o Marsie ?
Na kolejny zapraszam Was dopiero w niedzielę...
Pozdrawiam cieplutko, piszcie co myślicie i wracajcie w przyszłym tygodniu !
<3<3

4 komentarze:

  1. Niech nie zapomina o Brunie, oni muszą być razem 😉 strasznie mnie ciekawi ta cała tajemnica z Brunem i tymi mężczyznami toteż czekam na następny rozdział i serdecznie Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu dopiero w niedzielę? :( Będę tęsknić.
    Mnie takze inetesuje jakie Hernandez ma sekrety i o co w tym wszystkim wgl chodzi. No nic, bd musiala poczrkac jeszcze chwile az sie dowiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja powiem szczerze,że chyba muszę zacząć od początku bo chyba już się zgubiłam,aleee mną się nie przejmuj:) jaa sobie pocichutku tu poczytam wszystko od maja :)

    OdpowiedzUsuń
  4. omg, tez strasznie mnie to ciekawi :o
    no cuz nic mi nie pozostalo jak czekac na niedziele :) :*

    OdpowiedzUsuń