czwartek, 14 maja 2015

Rozdział 3

           Ten rozdział miał się pojawić właściwie dopiero jutro, ale już wczoraj wieczorem tak mnie natchnęło, że od razu wiedziałam co się  w nim  wydarzy więc...
____________________________________________________

         Są w życiu takie sytuacje, które gdy już zaistnieją chcemy po prostu odkreślić grubą kreską i udać, że wcale nie miały miejsca, jednak zazwyczaj to właśnie od nich zaczynają się zdarzenia tak silnie wpływające na nasze późniejsze czyny, słowa, czy może nawet losy...
  Przez pióropusz palmy na, której zawieszony był hamak będący w danej chwili miejscem mojego wypoczynku delikatnie przedzierały się gorące promienie późnopopołudniowego Słońca. Mmm... idealna niedzielna siesta, ale jak wiadomo każdy ideał ma swoje wady, więc gdy tak się błogo wylegiwałam i podejmowałam przy tym próby złapania chociaż ociupinki opalenizny rozdzwonił się mój telefon...
Lana : Haloo ?
Peter : Cześć, obudziłem cię ?
Chociaż bardzo rzadko mam czas dla siebie i każdy taki moment bardzo wysoko sobie cenię to zatroskanie w głosie brązowookiego sprawiło, że grymas niezadowolenia na mojej twarzy szybko ustąpił miejsca szerokiemu uśmiechowi.
Lana : Nie, co tam ? Coś się stało ?
Peter : Właściwie to nic takiego, tylko wiesz tak sobie ostatnio siedziałem i myślałem...
Zachichotałam cicho.
Lana : No i co wymyśliłeś ?
Peter : Że za dużo pracujesz...
Lana :  A...
Peter : Nie przerywaj ! Tak więc, gdy już doszedłem do tego faktu postanowiłem cię od tego odciągnąć.
Lana : I co w związku z tym ?...
Peter : I w związku z tym masz piętnaście minut.
Lana : Na co ?
Peter : Na przebranie się jak zwykły człowiek na plażę. To znaczy jeśli nie macie  innych planów.
Lana : Nie bądź zgryźliwy.
Peter : Tylko się upewniam...
Rozłączył się i chwilę jeszcze mi zajęło by, opanować chichot. W końcu wstałam i niespiesznie ruszyłam w stronę oszklonych drzwi prowadzących z ogrodu do salonu i na odwrót.
 Nie cały kwadrans później ubrana w krótkie, jeansowe spodenki i bluzkę na ramiączkach, czyli ,, jak zwykły człowiek na plażę " skończyłam sznurować buty, chwyciłam telefon, klucze od domu i okulary przeciwsłoneczne po czym ruszyłam do drzwi i zanim wyszłam powiadomiłam jeszcze, o tym Artura...
 Siedząc już w samochodzie Hawajczyka co chwilę wybuchaliśmy śmiechem, aż w końcu zapytałam :- To powiesz mi, gdzie jedziemy ?
-  Nie.
- Dlaczego ??
Mój proszący ton najwidoczniej rozśmieszył kierowcę i po chwili zauważyłam, że parkujemy na jakimś małym, piaszczystym pseudo-parkingu.
 Kilka minut później szliśmy  pięknym, piaszczystym brzegiem, a morska woda obmywała nam kostki. Dreptaliśmy tak w ciszy, którą przerywał tylko uspakajający szum morskiej toni, w końcu jednak Peter zaczął rozmowę.
- Patrzyłaś kiedyś na zachód słońca nad morzem ?
Spojrzałam na niego nie bardzo wiedząc do czego nawiązuje.
- Nie mam na to czasu...  - przystanęłam na chwilę i patrzyłam jak złocista kula powoli zmierza do kresu swojej codziennej wędrówki.- Wiesz późno kończę pracę, a weekendy zazwyczaj spędzam na jakichś drętwych imprezach, u znajomych Artura. A ty ? Chyba nie powiesz mi, że wieczory spędzasz na plaży ?
Spojrzałam na niego pytająco jednak on nie udzielił mi żadnej odpowiedzi, w zamian jednak stwierdził dość istotny fakt :
- Powiedziałaś, że weekendy spędzasz ze znajomymi twojego narzeczonego, a z tego co ostatnio mówiłaś nie pałasz do nich zbytnią sympatią.
- Wiesz tu nie chodzi, o sympatię oni mają swoje tematy, swoje zamknięte grono i ilekroć z nimi jestem mam nieodparte uczucie takiego.... wyobcowania. Nie mam wśród nich nikogo z kim mogłabym pogadać, pożartować, czy chociaż po przebywać tak po prostu...
Chociaż nie patrzyłam w jego kierunku czułam, że mi się bacznie przygląda.
- Nie mogę cię rozgryźć, jesteś młodą, piękną i niesamowitą dziewczyną... Dlaczego ukrywasz to za swoimi powinnościami ?
Przygryzłam dolną wargę i westchnęłam :
- To nie tak, tylko...
No właśnie tylko jak ?
- Kiedy ostatnio zrobiłaś coś na co miałaś ochotę ? Tak po prostu miałaś taki kaprys i wypełniłaś go, bez kalkulowania, myślenia, o skutkach i...
Nie dałam mu dokończyć tylko zepchnęłam go głębiej do wody i śmiejąc się krzyknęłam :
- Teraz !
To mówiąc zaczęłam uciekać, a on rzucił się zaraz za mną. Oboje wiedzieliśmy, że taka zagrywka skończy się dla mnie w wodzie więc na prędce  zdjęłam z siebie ubrania, ha ! Ma się tego nosa, żeby założyć strój kąpielowy ! I rzuciłam się do dalszej ucieczki. Brunet i tak miał już mokre spodenki więc zrzucił z siebie jeszcze suchą bluzkę i po chwili dogonił mnie i wziąwszy na ręce ruszył do wody.
- Peter ! Nie ! Proszę, proszę niee !!
Darłam się czując jak delikatnie zanurza moje rozgrzane ciało w wodzie.
- Mów mi Bruno, Peter to tak oficjalnie...
Roześmiałam się i objąwszy go za szyję już spokojniejszym głosem powiedziałam :
-  Bruno nie waż się.
I tak oto moje pośladki zanurzono bestialsko w wodzie.
- Proszę nie... nie...aaa !
- Ufasz mi ?
Odchyliłam głowę do przodu by, móc na niego spojrzeć i szepnęłam prawie bezgłośnie.
- Nooo, może trochę.
Jednak widząc jego uśmiech i przypominając sobie godziny, które spędziliśmy na rozmowach przy kawie dodałam.- Tak, ufam.
Te dwa krótkie słowa sprawiły, że jego hipnotyzujące, czekoladowe oczy aż pojaśniały z radości.
- W takim razie odchyl się do tyłu i połóż.
Przełknęłam nerwowo ślinę.
- Ale ja ... boję się to robić, wiesz jak byłam mała i tata próbował mnie tego nauczyć to potem przez tydzień kichałam solą morską.
Bruno zaśmiał się krótko i powiedział spokojnie.
- A jeśli obiecam, że cię nie puszczę ?
- No nie wiem...
- Będę cię trzymał przez cały czas, słowo.
Przestańmy się oszukiwać w końcu Mars użył by, swojego uroku i prędzej, czy później i tak by, mnie położył na tej wodzie...
- OK. Ale jak mnie puścisz to...
W tym momencie poczułam jak całe moje ciało zaczyna falować w zgodzie z ruchem morza, czułam się taka lekka i to było niesamowite...
- I jak ?
- Obłędnie...
Mruknęłam i przymknęłam oczy, w końcu zaczynałam rozumieć ile mogą dawać szczęścia takie małe rzeczy jak : szum fal, ich lekkie kołysanie, czy nawet tak oczywista rzecz jaką jest Słońce...
  Pół godziny później siedzieliśmy obok siebie na kawałku powalonego drzewa i patrzyliśmy jak pojedyncze promyki skrzą się w grzywach fal. Po moim ciele choć wciąż jeszcze było  ciepło raz po raz przebiegały pojedyncze dreszcze, dlatego gdy chłopak delikatnie objął mnie ramieniem bez namysłu wtuliłam się w jak mi się wydawało, o wiele cieplejsze od mojego ciało.
Przez chwilę patrzyłam w kierunku, w którym zwrócił swoje źrenice, w końcu jednak zaczęłam się przyglądać jemu. On jakby czując moje spojrzenie również spojrzał w moją stronę przez co patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a nasze twarze dzieliły zaledwie minimetry.
- Dziękuję...- szepnęłam i zanim zdążyłam wypowiedzieć chociaż jedno słowo brunet złączył nasze usta w delikatnym, bardzo namiętnym pocałunku.
Ten ruch mnie zaskoczył, ale nie bardziej niż moje uczucia w chwili, gdy mnie całował. To nie był zwykły pocałunek czułam w nim coś, czego nigdy nie poczułam całując się z jakimkolwiek innym facetem, a na pewno nigdy z Arturem : ten niesamowity dreszcz, ciepło jakie mnie ogarniało, motylki w brzuchu i szybsze bicie serca... W tym ułamku sekundy poczułam wszystkie emocje jakie czuł brązowooki, a nawet coś więcej, coś nie opisanego, głębokiego.... uczucie ?

 Było już całkiem ciemno, gdy szliśmy wolnym krokiem z powrotem do miejsca, w którym pozostawiliśmy samochód, Bruno od dłuższego czasu prawie nie wyczuwalnie mnie obejmował i wiem... jako przyszła żona Artura nie powinnam była nawet pomyśleć, o spędzaniu wspólnego wieczoru z innym chłopakiem, a co dopiero dopuszczać do tego co stało się na plaży, owszem rozsądek podpowiadał : ,, Dobrze, chciałaś się pobawić ? I OK, ale teraz wróć do rzeczywistości !"
ale serce tak jak wtedy nie protestowało, tak i teraz nie było w rozterce. Gdzieś po środku byłam tylko ja...
- No proszę, a jednak !
Usłyszeliśmy za sobą głos Jack'a najgorszej kanalii w całej kancelarii, teraz się zacznie. Moje gorączkowe rozmyślania przerwał jednak głos mojego towarzysza.
- Nie odwracaj się, idź przed siebie jakby go tu nie było.
Tak,  posłuchałam go i udałam, że nic się nie dzieje, choć w mojej głowie zapaliły się setki czerwonych lampek...
__________________

I co sądzicie ?
:D
:*




5 komentarzy:

  1. Kobieto... ja mam chęć złoić Ci pupę? Co to za narzekania? Odcinek jest po prostu... Widzisz brak mi słów!!! Kocham język jakim piszesz to opowiadanie. <3 Bogactwo tych słów, porównań - mistrzostwo! Czuję się jakbym czytała na prawdę dobrą książkę !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, świetny i jeszcze raz świetny odcinek :) Widzę, że akcja się szybko toczy. I bardzo dobrze. Z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Glove chyba napisała wszystko co mogłam i chciałam napisać.....chociaż nie, jeszcze jedno jeśli przerwiesz to cię znajdę :D
    O 5:48 nie ma nic lepszego jak czytanie ciebie i Glove ;)

    OdpowiedzUsuń