Mieliście kiedyś wrażenie, że dosłownie wszyscy i wszystko ( nawet ściany ) rozwodzą się na wasz temat ? Ja owszem, od kiedy w zeszłą niedzielę mając pecha natrafiliśmy na Jack'a tak od poniedziałku, aż po dzień dzisiejszy, gdy zdarzyło mi się wejść do kafejki w gmachu kancelarii wszyscy zebrani, którzy również postanowili spić kawę i którzy dotychczas toczyli ożywioną dyskusję nagle się przymykali, wymieniali porozumiewawcze uśmiechy i przypominali sobie, że ich kawa już jakiś czas temu wystygła. Panowała wówczas dość nie komfortowa cisza, którą zazwyczaj przerywano dopiero po tym jak moja osoba opuściła miejsce spotkań - ,, rozmównicę".
W końcu zaczęłam mieć dość tego ich plotkowania za moimi plecami i w piątkowe południe odczekałam, aż towarzystwo opuści kafejkę po czym sama się do niej udałam i w ostatniej chwili zatrzymałam moją dobrą znajomą Susanne.
- O czym oni tak plotkują ?
Zagadnęłam bez zbędnych wstępów. Wysoka blondynka zwróciła ku mnie swoje niebieskie źrenice i uśmiechając się delikatnie odparła :
- Właściwie to, o tobie i Hernandezie.
Słysząc to, o mało nie wyślizgnął mi się z rąk czajnik z gorącą wodą.
- O mnie i Hernandezie ?
Dziewczyna upiła łyk aromatycznego napoju i kiwnęła twierdząco.
- Według nie jakiego Jack'a ty, to znaczy wy...
Ucichła na chwilę by, pohamować śmiech, a gdy jej się to udało dopowiedziała : ... podobno się spotykacie, w sensie randek.
Odrzuciłam w tył głowę i westchnęłam z irytacją. Z resztą po jego niedzielnym komentarzu można się było tego spodziewać... Susanne najwidoczniej dostrzegając moje niezadowolenie uśmiechnęła się szeroko i dodała :
- Dobrze wiesz jaki jest Jack, skończony idiota i tyle, z resztą sam też nie trafił tu przez swoje umiejętności tylko przez pokój Stradford'owej.
- Niby tak, ale załóżmy, że taką prze kolorowaną i przeinaczoną plotkę z ust swojego pupilka usłyszy Stradford, to raczej może nie być zbyt ciekawie...
Moja rozmówczyni jednak wzruszyła jedynie ramionami, dopiła kawę, odstawiła kubek na miejsce i nim wyszła rzuciła tylko :
- Olej to, w końcu wszystkie swoje obowiązki wypełniasz i nikomu nic do tego z kim się przyjaźnisz, chodzisz, czy nawet sypiasz.
Odwzajemniłam jej uśmiech i obie rozeszłyśmy się na powrót do swoich biur. Mimo, iż słowa Susanne mnie podbudowały postanowiłam nie pokazywać się już dzisiaj szerszemu gronu.
Bruno zawitał koło trzeciej, dzięki czemu ostatnie trzy godziny pracy upłynęły zdecydowanie szybciej, a ponieważ chłopak zaproponował, że mnie podrzuci kilka minut po szóstej siedziałam już w samochodzie brązowookiego.
- To jakie plany na piątkowy wieczór ?- Zagadnął nagle, co gwałtownie wyrwało mnie z zamyślenia...
- Eee... no, właściwie to żadne.
Spojrzałam na niego przelotnie i dostrzegłam przebiegły uśmieszek.- A co kombinujesz ?
- Artur jest w domu ?
Zaczynało mi być coraz bardziej do śmiechu.
- Nie, a co chcesz się wprosić ?
Gdy to wypowiedziałam aż mu się zaświeciły oczy.
- Noo.... a mógłbym ?
Boże te jego słodkie, proszące ślepia... - To znaczy, nie tylko chciałem cię wyciągnąć gdzieś, gdzie chyba jeszcze nie byłaś.
To powiedziawszy uśmiechnął się tajemniczo i dodał :
- Tylko jest jeden warunek.
Nie odwracając od niego wzroku, zmrużyłam oczy.
- A jaki ?
On przygryzł na moment dolną wargę i powiedział :
- Musisz się ubrać na biało.
Będąc już w domu napuściłam sobie wody do wanny i po chwili zanurzyłam się w niej po szyję. Czułam jak wszystkie moje mięśnie się rozluźniają i jak całe moje ciało się odpręża. Z Brunem umówiłam się na ósmą, więc mam trochę ponad półtora godziny by, zrobić z siebie ,, coś" za czym się obejrzy facet. Siedząc tak wróciłam myślami do dzisiejszej rozmowy z Susanne i naraz na mojej twarzy zagościł uśmiech : ja i Bruno, parą ?
To, że z nim pracuję, a może bardziej dla niego, nie znaczy, że od razu nie wiadomo co jest pomiędzy nami, ludzie ! Na serio nie chcę wiedzieć, co porozpowiadał im wszystkim ten kretyn...
Po dość długich rozmyślaniach nad tym, która z sukienek będzie najlepsza zdecydowałam się na białą, sięgającą przed kolano, delikatnie rozkloszowaną, przewiązaną cieniutkim, skórzanym, brązowym paskiem, której zakupu dokonałam w zeszłe wakacje, na Majorce.
Do tego białe szpilki na złotym obcasie, mała, brązowa, również skórzana torebka na złotym łańcuchu i delikatny makijaż. A włosy ? Przerzucone na jedną stronę, po zakończeniu stylizacji oddaliłam się trochę od lustra i zmierzyłam swoje odbicie krytycznym wzrokiem.
Punkt ósma do drzwi zapukał nie kto inny jak Hawajczyk. Wyglądał tak... pociągająco w czarnych zwężanych spodniach, białej bluzce, czarnej skórze i z nieśmiertelnikami na szyi, a wszystko zwieńczone jego niesamowitymi perfumami... Patrzyłam na niego przez moment niczym ciele w malowane wrota, jak w transie, nawet nie mrugając.
- Lana ! Słyszysz mnie ?
Potrząsnęłam gwałtownie głową i zwróciłam oczy ku jego twarzy.
- Przepraszam... Tak, tak słyszę, możemy iść...
Szybkim krokiem wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi przez dłuższy czas starając się nie odwracać wzroku w jego stronę.
Gdy siedzieliśmy już w samochodzie zauważyłam, że od dłuższego czasu chłopak zamiast patrzeć na drogę przewierca mnie spojrzeniem na, które na sto procent poderwał już tabuny lasek.
- Patrz na drogę !
Powiedziałam rozbawiona na co ten szybko odwrócił wzrok i przez mniej niż pół minuty zawiesił spojrzenie na znajdującym się gdzieś przed nami punkcie.
- Bruno ! Jak tak dalej pójdzie to albo wjedziemy komuś w tyłek, albo dostaniesz rozbieżnego.
Jednak nawet te groźby nie poskutkowały na długo i już po chwili znów wyłapałam na sobie jego spojrzenie.
W końcu stanęliśmy na jakimś zatłoczonym parkingu i jak na dżentelmena przystało Bruno otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść z samochodu. Kilka minut później znalazłam się w środku niesamowicie wielkiej imprezy, pośród tysiąca jak nie lepiej, ubranych na biało ludzi. Nie puszczając ani na moment dłoni mojego towarzysza przedzierałam się przez największą, najbardziej zwariowaną potańcówkę na jakiej kiedykolwiek byłam.
Gdy udało nam się zdobyć drinki i chociaż trochę miejsca spojrzałam na bawiący się tłum, cała idea tego białego szaleństwa zawierała się w kolorowych światłach, które puszczane na ludzi dosłownie kolorowały ich na wszystkie barwy tęczy.
- Zatańczysz ?
Momentalnie odwróciłam się w stronę Marsa i objąwszy go za szyję przysunęłam się bardzo blisko niego.
- Jeszcze pytasz ?
Chłopak jedynie położył dłonie na moich biodrach i zaczął poruszać się w rytm utworu.
Z każdą nową piosenką i coraz bardziej ośmielającymi mnie w tańcu drinkami zaczynałam silniej czuć klimat tej wielkiej, kolorowej, roztańczonej, ludzkiej plamy.
Również ruchy Bruna przybierały na pewności, a kiedy już oboje przekonaliśmy się, że w żaden sposób, żadne z nas nie zrobi drugiemu ,, krzywdy" brązowooki postanowił dać mi taką lekcję tańca, którą moje nogi popamiętają... do przyszłego piątku na pewno.
Ta noc mogłaby nie mieć końca, nigdy jeszcze nie śmiałam się tak szczerze, nie tańczyłam tak wiele i nie czułam się taka piękna, za sprawą słów, które chłopak szeptał, co jakiś czas do mojego ucha i delikatnych muśnięć jego ciepłych warg na mojej szyi...
Było już dobrze po trzeciej nad ranem, gdy stwierdziliśmy, że może czas się już zbierać i dopóki byliśmy na świeżym powietrzu nie odczuwałam jaka jestem wykończona, ale gdy tylko Bruno posadził mnie na tylnym siedzeniu taksówki, a sam usiadł obok, delikatnie przygarnął mnie do siebie i pozwolił oprzeć głowę na ramieniu poczułam jak momentalnie odpływam...
__________________________________________________________________
Lani się rozkręca :D.
Jejku ! Nawet nie wiecie jak ja Was kocham <3<3
Strasznie dziękuję za wszystkie motywujące komentarze i w tym miejscu odpowiem na komentarz Iwony : nie śmiałabym przerwać tego opowiadania bo, sama już się z nim zżyłam ! Po za tym jestem osobą, która jak zaczyna jakąś historię to ją kończy, a ta dopiero się rozkręca więc... TAK SZYBKO TO SIĘ MNIE NIE POZBĘDZIECIE !!!
Mam nadzieję, że ten odcinek Wam przypadł do gustu :), na następny nie będziecie musiały czekać dwa dni :D.
Dziękuję jeszcze raz, że czytacie ! Byle tak dalej :D. <3<3<3
Nie oni wcale nie randkują, nie absolutnie :D Ten Bruzn jest tu taki szarmancki, taki wprost wymarzony kochaś <3 Lana serio jest zaręczona? Nie wiem, co wyjdzie z tej jej przyszłego małżeństwa, mając TAKIEGO znajomego, który definitywnie na nią leci XD A ona na niego. Nic no czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńCóż to za tajemnicze hasło: "na następny nie będziecie musiały czekać dwa dni" To znaczy, że, to co ja myślę? YES!!! :P
A więc tak. Czekam aż nasi bohaterowie w końcu zrobią coś co by ich jeszcze bardziej do siebie zbliżyło. Więc z nieniecierpliwością czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń