niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 7

 To co się wydarzy w tym odcinku ma w nim miejsce... prawdopodobnie dlatego, że lubię czasami nutkę niepewności... :D
____________________
    Jest bardzo niewielu mężczyzn, do których tak bezwiednie, bezwarunkowo mnie ciągnęło, których sam głos, obecność, a w szczególności dotyk wywoływał u mnie tak wyraziste emocje...
   Ze zmęczeniem wpatrywałam się w migające na ekranie telewizora obrazy, marząc by, w końcu nadszedł ten upragniony dzień jakim jest piątek. Od niedzieli Artur przemykał obok mnie niczym duch, Jane nie dawała znaków życia i właściwie tylko praca jakoś się układała. Po raz kolejny zerknęłam na godzinę w nadziei, że tarcza urządzenia pokaże co najmniej  dwudziestą pierwszą, co będzie równoznaczne z przyzwoleniem na udanie się do łóżka, ale jak to zwykle bywa gdy na coś się czeka nawet wskazówka odliczająca sekundy niemiłosiernie się wlecze. I gdy już niemal popadałam w letarg do domu wparował Artur.
- Cześć kochanie.
  To mówiąc z wielkim uśmiechem na ustach podszedł do mnie i złożywszy na moich wargach  delikatne muśnięcie, podał mi bukiet róż.- Co powiesz na kolację ?
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Ktoś mi podmienił narzeczonego, amfa, marihuana, czy co ?
- Padam z nóg, ale wiesz... Taka propozycja może się nie powtórzyć, więc daj mi pięć minut.
Powiedziałam i energicznie zeskoczywszy z kanapy ruszyłam żwawym krokiem ku górze, gdzie poprawiłam delikatnie kontury oczu oraz przebrałam się w czarne rurki i białą bluzkę z nadrukiem. Jeszcze raz przeczesałam włosy i związałam w małą kitkę, pozostawiając resztę włosów spływającą nieznacznie pofalowanym pasmem na moje ramiona. Ostatni raz rzuciłam okiem na swoje odbicie w lustrze i wróciłam na dół.
 Kwadrans później siedzieliśmy na przeciwko siebie w niewielkiej, eleganckiej, a zarazem przytulnej restauracji, której niesamowitego klimatu dodawały będące głównym źródłem światła świece. Złożyliśmy zamówienie i już po chwili rozkoszowaliśmy się pięknie podanym i równie dobrze smakującym daniem. Nie mam zwyczaju zwracania jakiejś szczególnej uwagi na dania, ale dziś z racji głodu będącego skutkiem faktu iż jedynym moim  posiłkiem było śniadanie dostrzegłam nawet tak mało istotne, a zarazem tak liczące się elementy estetyczne jak eleganckie przyozdobienie talerza.
 Po skończonym posiłku wzięłam do rąk kieliszek z połyskującym niczym rubin, czerwonym winem i zawiesiwszy wzrok na moim narzeczonym umoczyłam wargi w wykwintnym trunku.
- Więc, powiesz mi czym sobie zasłużyłam na taki wieczór ?
Mężczyzna odstawił swój kieliszek i zakrył moją dłoń swoimi.
- Tym, że zachowałem się jak kompletny kretyn...
Mimowolnie moje źrenice poszerzyły się, jakim cudem sam do tego doszedł ?- Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać z tym całym ,, przesłuchaniem" i powinienem ci bardziej ufać...
Kąciki moich ust  uniosły się, a ja delikatnie ścisnęłam jego dłoń chcąc by, kontynuował.- Ale od pewnego czasu mam poczucie, że znacznie się od siebie oddaliliśmy...
Spuściłam głowę i przełknąwszy ślinę niemal szepnęłam :
- Prawie ciągle niema cię w domu, a gdy jesteś to... zazwyczaj robisz mi wyrzuty, o Petera. Mam wrażenie, że mi nie ufasz, że jeśli mnie nie sprawdzisz to mi nie wierzysz... To na prawdę jest dla mnie nie komfortowe tym bardziej, że nigdy nie starałam się przed tobą niczego ukryć, po za tym jesteśmy ze sobą dwa lata i... przecież mnie znasz.
To powiedziawszy spojrzałam mu w oczy i dodałam : Chcę tylko, żebyś mi ufał...
- Wiem kochanie i nawet nie wiesz jak mi z tym głupio... Ale obiecuję ci, że to się zmieni.
Wbiłam wzrok w stojących za oknem ludzi i powiedziałam :
- Artur... chciałabym ci wierzyć, ale... jestem zmęczona tym, że w ciągu parunastu dni już kilka razy kłóciliśmy się, o moim zdaniem głupie rzeczy, tuszowaliśmy to, jakby nigdy nic, a następnie znowu wracaliśmy do pierwotnej sytuacji, nie sądzisz, że trochę tego za wiele ?
Słysząc to brunet wypuścił ciężko powietrze i odparł :
- Taak, trochę przesadziłem, ale...- przerwał na chwilę i musnął wierzch mojej dłoni wargami.- ... obiecuję się poprawić.
To mówiąc  ruchem ręki pokazał mi, żebym do niego podeszła. Wstałam i obszedłszy stolik przysiadłam mu na kolanach, on objął mnie mocno jeszcze zmniejszając odległość między nami, uniósł delikatnie mój podbródek i złączył nasze usta w pierwszym od bardzo długiego czasu czułym pocałunku.
Cała reszta wieczoru przeminęła w miłej, mogłabym nawet powiedzieć romantycznej atmosferze, która przywiodła mi na myśl pierwsze dni kiedy się poznaliśmy, kiedy jeszcze nasz związek nie stracił ,, tego czegoś"- iskry, której ostatnio zdecydowanie pomiędzy nami brakowało...

                                                      ***
Czwartek mijał w atmosferze wyczekiwania na piątkową imprezę, choć przez wczorajszy wieczór czułam się jakby, zbita z tropu, zaczynałam mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłam przystając na propozycję brązowookiego.
 Chwilę jeszcze patrzyłam na zadrukowane kartki, które następnie umieściłam na powrót w teczce i schowałam ją do szafki, po czym podniosłam się i ruszyłam w kierunku drzwi.
Już chciałam nacisnąć na klamkę, gdy usłyszałam za sobą głos Hawajczyka :
- Lana ?
Odwróciłam się na pięcie i oparłszy się plecami, o ścianę spojrzałam na chłopaka.
- Hmm ?
- Ta jutrzejsza impreza to... ona jest wciąż aktualna ?
Na moment przygryzłam wargę po czym odchyliłam głowę do tyłu i powiedziałam :
- Sama nie wiem Bruno... wiesz trochę się skomplikowało i...
Przerwałam na chwilę i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Bruno oparł się, o ścianę zamykając mnie między ramionami i patrzył mi prosto w oczy.
- I ?
Westchnęłam cicho...
- I zastanawiałam się nad tym czy...
Te kilka słów nie mogło przejść mi nijak przez gardło.
- Czy, co ? Zrobiłem coś nie tak ?
- Nie tylko... wydaje mi się, że powinniśmy pozostawić naszą znajomość... w sferze zawodowej.
Spojrzałam na niego przelotnie i od razu pożałowałam tego, co powiedziałam.
- Dlaczego ?
Przełknęłam ciężko ślinę i mruknęłam :
- To chyba zbyt szybko się dzieje...
- Rozumiem, a... ale to nie powód żebyś...
Na jego twarzy malował się zawód...- z resztą...
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopak złączył nasze usta w bardzo namiętnym, długim pocałunku, który uzmysłowił mi jedną z bardzo ważnych prawd, które sama przed sobą w pewnym momencie zataiłam... ON należał do owego wąskiego kanonu facetów, którzy kiedy byli przy mnie bardzo blisko, kiedy mnie dotykali, mówili do mnie, czy pieścili mnie nawet najmniejszym, najsubtelniejszym dotykiem sprawiali, że moje ciało drżało, domagało się więcej...
- Zrobisz co zechcesz, zaproszenie jest wciąż otwarte skarbie...
I ten moment kiedy mówił do mnie pieszczotliwie, wywoływał falę przyjemnych dreszczy, przez które musiałam silniej przywoływać swoje zmysły do pionu.
To mówiąc musnął pieszczotliwie moją szyję i wyszedł z biura zostawiając mnie gdzieś wysoko nad Ziemią.




3 komentarze:

  1. Ach to wszystko robi się coraz bardziej skomplikowane. Artur się zmienia, Bruno nie odpuszcza... Nie wiem czego Lana chce, ale lepiej niech się nad tym poważnie zastanowi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kita faka z Arturem idź babo na imprezę z mada faka Bruno Marsem.... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie! Boskie! Ta dwójka jest tak urocza i rozkoszna, że aż się uśmiecham jak o nich czytam :P Życie Lany serio jest zakręcone - z jednej strony narzeczony, któremu czasem się przypomni, z drugiej wspaniały kochanek, któremu zwisa Artur i cała reszta. Mrrr.... Chcę więcej :P

    OdpowiedzUsuń