wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 2

                 Może zanim rozdział dla dopełnienia Waszej informacji, o bohaterach opowiadania i dla uspokojenia mojej świadomości podam link prowadzący do opisów : https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=8140586459024923025#editor/target=page;pageID=6190374273622224565;onPublishedMenu=pages;onClosedMenu=pages;postNum=0;src=pagename

_________________________________________________

 Po raz kolejny zerknęłam na zegarek i rzuciłam okiem na tak dobrze znane mi dokumenty, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi, rzuciłam krótkie ,,proszę" , a gdy  się uchyliły podniosłam się, wyprostowałam i jakoś tak odruchowo  poprawiłam granatową marynarkę po czym spojrzałam na niewiele starszego ode mnie bruneta. Podaliśmy sobie ręce, przedstawiliśmy, tak proforma i ruchem ręki poprosiłam go żeby usiadł.
- Więc... ta sytuacja wtedy w hotelu raczej nie stawia prawa przychylnie względem nas, chociaż z drugiej strony jesteś osobą publiczną i... - przerwałam na chwilę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie umiałam dobrać słów...
- Wiem, ale wolałbym, żeby nie patrzyła pani na mnie przez pryzmat rozpoznawalności, po za tym szczerze sam nie wiem co mi strzeliło do głowy z tymi narkotykami...- zawahał się na chwilę, a widząc moje spojrzenie kontynuował. : Ostatnimi czasy dość krucho stałem z pieniędzmi, za to wydatków  raczej nie ubywało, mój znajomy złożył mi pewną propozycję i zapewnił, że to będą szybkie i łatwe pieniądze.
Choć na ogół znałam całą sprawę, zapytałam :
- I tą propozycją był handel narkotykami ?
Spojrzałam na niego uważnie, a on westchnął ciężko, potarł ręką, o kark i mruknął :
- Nie zupełnie... To miała być jednorazowa transakcja, a ja byłem tylko pośrednikiem, coś w stylu kuriera.
Przez myśl przeszło mi coś, co powinno w niej zostać, a jednak po chwili usłyszałam ją z własnych ust.
- Jakim trzeba być idiotą, żeby zgodzić się na coś takiego ? Przecież to cholerne ryzyko...
Podniosłam wzrok na mojego rozmówcę i po jego uśmiechu poznałam, że jest dość rozbawiony tym co, o nim sądzę.
- No właśnie sam często się zastanawiam co ja sobie myślałem, gdy się na to zgodziłem. Tylko szkoda, że tak to się potoczyło.
- A ten twój znajomy ? Gdzie on teraz jest ?... Ow...przepraszam, po prostu głośno się zastanawiałam i...- brązowooki uśmiechnął się szeroko i powiedział :
- To nawet dobrze, może przejdźmy na ty jeśli to pani jakoś ułatwi rozmowę ?
Odwzajemniłam uśmiech i powiedziałam :
- W takim razie, Lana.
- Peter.

* Tydzień później *

- Ok. To na dzisiaj tyle...
To mówiąc włożyłam akta do teczki, zamknęłam ją i wsunąwszy na półkę zamknęłam szafkę obok biurka.
- Nie to, że chcę się jakoś spoufalać, ale jeśli nie masz planów na dzisiaj, to co powiesz jak zaproponuję ci kawę ?
Spojrzałam mu przelotnie w oczy i uśmiechnęłam się szeroko. Jeśli miałabym wybierać pomiędzy kolejnym popołudniem, czy może wieczorem  sama, w domu, na kanapie, a towarzystwem kogoś tak sympatycznego jak Peter to zdecydowanie wolę to drugie.
- Powiem, że bardzo chętnie... - ruszyłam w kierunku drzwi i westchnęłam : Wiesz mam ochotę na dobrą, mrożoną kawę...
Chociaż się nie odwróciłam wiedziałam, że brązowooki się uśmiecha.
- W takim razie dobrze trafiłaś, wiem gdzie sprzedają najlepszą mrożoną kawę w tym mieście.
Mój uśmiech stał się jeszcze jaśniejszy i gdy siedzieliśmy w samochodzie co chwilę przeradzał się w śmiech pod wpływem anegdot opowiadanych przez chłopaka.
  Piętnaście minut później siedzieliśmy na tarasie eleganckiej kafejki, trochę ponad jedną z uliczek   "miasta aniołów ,,  i popijaliśmy możliwie najlepszą kawę jaką tutaj podają...
- Wałkujemy ten temat już dobry tydzień, a ja dalej pomimo wielu, wielu godzin zastanawiania się wciąż nie umiem przedstawić sobie racjonalnego pomysłu dla, którego tak po prostu się zgodziłeś na tą całą akcję.- Utkwiłam wzrok w chłopaku, który po odstawieniu wysokiej szklanki z napojem również zwrócił ku mnie swoje czekoladowe oczy.
- Pierwszy to brak pieniędzy, drugi to...- nagle jakby ugryzł się w język i ponownie umoczył wargi w kawie.
- Pierwszy ? A pozostałe ?- Nie odrywając od niego wzroku poszłam w jego ślady.
- To znaczy ?- Chłopak odwrócił wzrok i udał, że to co powiedział było wszystkim, co miał do powiedzenia na ten temat.
- OK. Przepraszam, to zabrzmiało chyba jak atak, ale pytam nie jako adwokat tylko jako... znajoma i to co powiesz zostanie pomiędzy nami.
Spojrzałam na niego prosząco, co wywołało u niego śmiech.
- Zawsze stawiasz na swoim.
- Taki zawód.
Wymieniliśmy uśmiechy i oboje się zaśmialiśmy.
- Podkusiły mnie przede wszystkim  spore pieniądze, po za tym Ryan to mój znajomy, zawsze mi pomaga więc zacząłem to również postrzegać jako odpłatę za przysługi jakie on mi nie raz wyświadczał, na początku miałem wątpliwości, ale on zawsze zapewniał, że wszystko pójdzie dobrze, a ja dość naiwnie w to uwierzyłem... wtedy w Las Vegas chciałem się wycofać, ale było już za późno, wszystko szło dobrze to znaczy na to wyglądało... Kilka dni później do drzwi mojego pokoju hotelowego zapukała policja, pech chciał, że miałem tam dość sporo kokainy i żadnego wyjaśnienia bo, przecież nie będę robił z siebie idioty i udawał, że nie wiem skąd to się tam wzięło... Potem poszło z górki, areszt, sprawa, wyrok... a teraz jestem tu i proszę cię, żebyś mi pomogła.
Gdy skończył zdałam sobie sprawę, że przez całą jego wypowiedź wstrzymywałam powietrze, to takie nierealistyczne : wzbijający się talent z tysiącami, a może i milionami zakochanych w nim po uszy fanek naraża się na dość bolesny upadek bo, jego znajomy go, o to prosi ?
  Nim się spostrzegłam zrobiło się ciemno,a zegar wybijał dziewiątą. Gdy tak rozmawialiśmy, ja opowiadałam mu, o sobie, on mi, o sobie czułam, że znamy się już bardzo długo, że mogę mu zaufać...
Pół godziny później w domu powitał mnie mój ,, ukochany" narzeczony.
- Co tak długo ci zeszło ?
- Byłam w pracy, a potem mój klient zaprosił mnie na kawę.
- O tej godzinie, na  kawę ?
Spojrzałam na niego pytająco.
- Artur jestem adwokatem, muszę rozmawiać z osobą, której mam bronić w sądzie, po za tym ty też nie zawsze wracasz, od razu po godzinach pracy do domu.
- Ale ja nie umawiam się z nikim na kawę i nie siedzę z nim do późnego wieczora !
Otworzyłam usta z niedowierzaniem on może wracać po dwóch dniach bez sensownego wytłumaczenia i mam być wyrozumiała, a jak ja wracam po trzech godzinach i mówię mu, że byłam w pracy to jest wielce oburzony.
- Nie mam ochoty ci się tłumaczyć... bo, nawet nie mam z czego, a to co teraz powiedziałeś pokazuje, że w przeciwieństwie do mnie nie ufasz mi.
To mówiąc wbiegłam po schodach i skierowałam się wprost do łazienki, gdzie zmyłam makijaż, rozpuściłam włosy, wzięłam gorący prysznic, po czym odświeżona z mokrymi włosami, ubrana w wygodną piżamę wskoczyłam pod kołdrę i zabrałam się za czytanie książki jednak nim skończyłam całą  stronę moje powieki opadły, a ja pogrążyłam się w tak potrzebnym mi od zeszłego tygodnia śnie.




3 komentarze:

  1. Miałam nosa, że to będzie coś związanego z tą sprawą :D Ryan jako diler? Jejciu... dawaj więcej :D ^^ <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Też przeczuwałam, że to chodzi o tą sprawę. I tak sobie myślałam, że nasza Lana to adwokat. Hm... Adwokat i piosenkarz. Ciekawe połączenie :D

    OdpowiedzUsuń