Czasami podejmujemy decyzje, które z pewnych względów w danej chwili, czy też momencie naszego życia wydają nam się słuszne lecz gdy tylko wprowadzimy je w życie, już od pierwszych chwil żałujemy ich podjęcia...
Od dłuższej chwili z zamyśleniem wpatrywałam się w tańczące na wodzie refleksy zachodzącego powoli Słońca, zastanawiając się czy słowa jakie mam zamiar skierować do brązowookiego rzeczywiście są odzwierciedleniem moich uczuć...
Gdy nagle poczułam jak do moich nozdrzy dostaje się łagodny zapach tak dobrze znanych mi perfum.
Jego perfum...
Dość gwałtownie obróciłam się w jego stronę i z zaciśniętymi ustami patrzyłam jak wolno siada na powalonym drzewie tuż obok mnie.
- Co się stało ?
Szepnął niezwykle niepewnym, jakby z lekka wystraszonym głosem, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałam...- Powiedz.
Nalegał, a ja chociaż bardzo chciałam się odezwać, z zaciśniętymi ustami, piekącymi policzkami i podchodzącym do gardła sercem najzwyczajniej w świecie wpatrywałam się w niego, bez słowa, niemal bez oddechu... Niezdolna do wyartukułowania jakiegokolwiek dźwięku.
- Ja...- zaczęłam czując jak przeciągająca się pomiędzy nami cisza powoli zaciska na moim gardle dławiącą pętlę.-...Bruno...posłuchaj, jeśli chodzi o to co powiedziałam ci jakiś czas temu wtedy u ciebie w domu...dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak to mogło zabrzmieć i...- nim zdążyłam rozwinąć swój wywód ten przycisnął swoje wargi do moich i wplatając palce w moje włosy niezwykle subtelnie począł prowadzić nasze języki w tym...
...najprawdopodobniej ostatnim tańcu.
Po chwili odsunął się ode mnie minimalnie i wpijając we mnie swoje rozświetlone bursztynem tęczówki zaczął topić mnie w swoim spojrzeniu.
Był ideałem...
Niekwestionowanym ideałem...
Był ideałem, którego posiadania sama sobie odmawiałam.
- Ja ciebie też.
I nagle w moich płucach jakby zabrakło powietrza.
- C-co ?
Jęknęłam z coraz większym trudem nabierając kolejne jego hausty
- Kocham cię i..- mruknął delikatnie gładząc mój policzek.
- Nie możesz...- szepnęłam łamiącym się głosem.- Bruno... to nie...- zacięłam się na moment, a spojrzawszy ponownie w jego oczy westchnęłam przeciągle i nie umiejąc dłużej powstrzymywać emocji szepnęłam.:
- Ja ciebie też, tak cholernie...- zawahałam się przez moment.: Ale, to zaszło za daleko.
- To znaczy ?
- To znaczy, że nie powinnam była wpuszczać cię do mojego prywatnego życia.
Na te słowa jego oczy tak silnie pociemniały, iż pomimo starań nie umiałam dłużej patrzeć w kawę pod jego powiekami, wiedziałam że moje słowa go ubodły i to dodatkowo łamało moje serce.
- Nie zrozum mnie źle, ale...my...ja... nie mogę.
To powiedziawszy starannie unikając jego spojrzenia wysunęłam dłoń z delikatnego uścisku, w jakim trzymały ją palce Hawajczyka i walcząc z cisnącymi się do oczu łzami ruszyłam przed siebie.
[...]
(,,ścieżka dźwiękowa"-klik:)
Pozwalając by, szkliste krople łez ostudziły moje płonące policzki z coraz większym trudem, pod bacznym spojrzeniem kawowych oczu stawiałam kolejne kroki.
W końcu jednak nie mogąc pohamować pokusy rzuciłam za siebie ukradkowe spojrzenie.
Nasze oczy się spotkały, co sprawiło że moje serce momentalnie doznało mocnego,
bolesnego ścisku,
czując kolejną falę łez pod powiekami odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
To nie miało tak wyglądać..
W wymiarach mojego umysłu spotkanie to powinno zakończyć się co najwyżej uściskiem, przyjacielskim uściskiem, a tymczasem moje oczy płonęły od łez i miałam świadomość że gdyby Hawajczyk przytrzymał dłużej moje spojrzenie byłabym skłonna pobiec za nim i zaprzeczając wszystkim swoim słowom wyznać mu, że jest jedynym , który się dla mnie liczy...
I nie skłamałabym...
Ale było już za późno, słowa już zdążyły rozpłynąć się w powietrzu i jedynym dowodem na to, że faktycznie je wypowiedziałam była zaciskająca się na każdym skrawku mojego serca i umysłu, stworzona z żałości i bólu pętla.
* * *
Drżącymi palcami przekręciłam kluczyk w drzwiach domu i wstrzymując oddech weszłam do środka.
Stąpając, prawie że na palcach przemierzyłam cały, osłonięty już łuną wieczornej pory dom, a przekonawszy się, iż jest pusty ruszyłam do kuchni, skąd po zaopatrzeniu się w butelkę wina i kieliszek skierowałam się do salonu.
Usadowiwszy się na kanapie wtuliłam twarz w jedną z dużych, eleganckich poduch, które właśnie nań zalegały.
I gdy tylko mój policzek dotknął miękkiego materiału z jakiego została wykonana, umysł wnet zalały na nowo wszystkie, tak świeże, wciąż tak żywe wspomnienia.
W moich oczach na nowo wezbrały łzy, tym razem nawet ich nie powstrzymywałam.
Bo i po co...
Pozwalałam więc by, płynęły wierząc, że z każdą kolejną będzie mi łatwiej,
że każda kolejna przyniesie chociaż minimalne ukojenie.
Wierzyłam w to, choć podświadomie wiedziałam też, że tak się nie stanie.
Bowiem powodem dla którego one zaistniały w moich oczach nie był sam ból po stracie.
Powodem tym była świadomość, że pozwoliłam by, moimi uczuciami zawładnął zimny rozsądek, który kazał mi wypchnąć z siebie to co czułam do brązowookiego,
kazał mi powrócić do stanu z jakiego wyrwał mnie Bruno, powrócić do stanu szarej rzeczywistości.
Ale prawda była taka, że nawet gdybym z tym walczyła ów szarówka nie wróci do stanu z przed pojawienia się w niej Marsa.
Przejdzie w stan rozedrganej tęsknoty,
zatuszowanego uczucia.
Stanie się kłamstwem.
Kłamstwem, którego sama się dopuściłam...
______________________________________
Cześć kochani !
Wieem, długo zbierałam się na ten odcinek, ale jest i szczerze powiedziawszy było mi przykro gdy go sprawdzałam :/...
A Wam jak się podobał ?
Tak przy okazji : zakręciła Wam się kiedyś łza w oku, przy czytaniu jakiegoś opowiadania ?
<To nie jest sugestia > :P
Udanej niedzieli, miłego czytania i piszcie proszę Wasze zdanie w komentarzach...
Do przyszłego tygodnia !
:*
<3<3
Cóż, chyba jak każda z czytelniczek chciała, by potoczyło się to inaczej i kłóciło się ze swoim rozsądkiem, który jasno mówił, że innego wyjścia nie było. Ale jest tak, jak jest. Choć wiem, WIERZĘ, że to jeszcze nie koniec ich skomplikowanej wiadomości.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna zwykło mi płakać na opowiadaniach, filmach. Prawie każdy z tych rzeczy, które obejrzałam, przeczytałam, były momenty, że płakałam. Także przy blogach.
Czekam! Ależ się rozpisałam... :D
O tak płakałam przy dwóch opowiadaniach. Oczywiście musiało się wtedy stać naprawdę coś strasznego (śmierć ulubionego bohatera) ;( Cóż smutno mi z powodu Lany i Bruna, ale coś czuje, że długo bez siebie nie wytrzmaja, więc czekam niecierpliwie na kolejny odcinek. :)
OdpowiedzUsuńCzy zakręciła?? Jak uśmiercałam Briana to ryczałam jak dziecko za lizakiem,który mu spadł na ziemie:D
OdpowiedzUsuńcodziennie tu wchodziłam i w końcu się doczekałam....nie trzymaj nas tak,bo my czekamy :)