Podobno jestem dobrze wychowaną, młodą kobietą, podobno wiem czego oczekuję od życia i podobno moje serce należy do mojego narzeczonego...
Podobno...
Tylko, co jeśli gdy zamykam oczy moja wyobraźnia przenosi mnie w ramiona Hawajczyka, co jeśli patrzę na wyświetlacz telefonu i moje serce bije mocniej, gdy pojawia się nań jego imię ?
Zazdrosna egoistka, która każdej nocy marzy by, być narkotykiem faceta, który nigdy nie powinien wejść w jej prywatne życie...
Co jeśli to właśnie ja ?
Ciężko przełknąwszy ślinę zapukałam do drzwi, tak dobrze znanego mi domu...
Już od kilku dni zbierałam się na to spotkanie, ale gdy tylko w progu stanął brązowooki w mojej głowie na nowo zagościła chaotyczna, odbierająca mi zdolność do wypowiedzenia choćby jednego, pełnego zdania pustka, a rytmiczne bicie serca wnet przerodziło się w szaleńcze kołatanie...
(...)
- Bruno... ja... właściwie nie powinno mnie tu być.- Zaczęłam czując jak z każdym słowem narasta we mnie zakłopotanie...- I jako prawnik ze względu na twoje kłamstwa powinnam się wycofać, ale... Cholera ! Przysięgałam sobie, że przyjdę tu i wymówię nasz kontrakt, ale...- Powiedz to !- ponagliłam się w myślach czując na sobie przerażone spojrzenie czekoladowych tęczówek.- Ale nie potrafię bo, te dwa tygodnie... chcę powiedzieć, że... jesteś dla mnie kimś więcej, znacznie więcej niż klient, czy znajomy i...
Przerwałam na moment by, zaczerpnąć powietrza, którego nagle jakby zaczęło mi brakować. Bruno nie odzywał się, tylko zacieśnił uścisk w jakim zamknęły mnie jego ramiona i z wyraźną niepewnością intensywnie się we mnie wpatrywał.
- Wiedz, że zrobię dla ciebie wszystko...- sapnęłam, a zatopiwszy spojrzenie w oczach chłopaka podniosłam się z jego kolan i ująwszy palcami jego dłoń szepnęłam : ...pod jednym jedynym warunkiem...
.
* * *
Pozostawiwszy uchylone drzwi do pomieszczenia delikatnym ruchem zsunęłam z ramion materiał, który niebawem spoczął u moich stóp, chwilę później dołączyły doń za sprawą paska delikatnie opinające się na biodrach boyfriendy.
Teraz moje ciało zakrywał jedynie subtelny materiał czarnego stanika i z deka uwydatniająca moje pośladki czerń siateczkowych stringów.
Zwróciwszy oczy ku stojącemu za moimi plecami Hawajczykowi powędrowałam palcami do sprzączki okrywającego mój biust, również siateczkowego stanika i nie spuszczając wzroku z coraz mocniej skrzących się, czekoladowych źrenic rozpięłam ją, przez co kolejny element mojej garderoby wymościł ciepłe, eleganckie płytki jakimi pokryta była podłoga.
Niemal słyszałam jak serce chłopaka przyspiesza, gdy starannie poczęłam zsuwać ostatnią już część bielizny po udach, przez łydki, aż do kostek...
Nie posłałam mu jednak ani jednego zaproszenia do chwili, gdy palcami nie dotknęłam kryształowego szkła z jakiego wykonane były drzwi prysznicowe, wtedy dopiero, odrzuciwszy kaskadę włosów jaka spłynęła po moim policzku, wbiłam weń ponętne spojrzenie i nie wydając żadnego odgłosu powiedziałam. :
- Chodź...
(...)
Dopiero gdy pierwsza, gorąca struga wody obmyła nasze ciała, kolistymi ruchami powiodłam palcami od obojczyków, aż po tors chłopaka, rozkoszując się każdą sekundą, w której dane mi było choćby w najmniejszym stopniu poczuć Bruna tak blisko siebie,usłyszeć jego głębszy oddech gdy opuszkami dotykałam każdego skrawka jego skóry, jakby chcąc uświadomić samej sobie, że tym razem nie jest to tak często nawracający do mnie w przeciągu owych tygodni sen, a Mulat jest jak najbardziej częścią mojej rzeczywistości...
Chwilę później bez najmniejszego ostrzeżenia przywarłam do jego klatki i pozwalając by, pieścił każdy skrawek mojego spragnionego ciała; zaplątałam między palcami okalający jego szyję, złoty łańcuszek. :
- You can have only one drug...- mruknęłam muskając zmysłowo najpierw policzek, a następnie miękkie wargi bruneta.-...me.
- As you wish sweetheart...- sapnął przywierając ściśle do mojego ciała by, następnie oprzeć mnie, o chłodną ścianę i dać upust jednemu z moich największych pragnień...
- I missed you darling- jęknęłam gdy dłonie chłopaka zacisnęły się na moich pośladkach, a moje nogi bezwiednie oplotły talię brązowookiego by, niebawem nasze rozpalone ciała spowił tak silnie upajający,
zgubny ogień nieodpartej żądzy...
* * *
Leniwie się przeciągnąwszy rozchyliłam powieki i rozejrzałam się po złoconej słonecznym blaskiem alkowie, gdy zasypiałam u mojego boku spoczywał Hawajczyk, lecz teraz oprócz mnie pokój był pusty. Usiadłam na łóżku i przetarłszy oczy uśmiechnęłam się szeroko, czułam się...szczęśliwa, najzwyczajniej w świecie szczęśliwa...
W niezwykle wolnym tempie zwlokłam się z łóżka, na powrót ubrałam bieliznę i narzuciwszy na ramiona koszulę ruszyłam ku klatce schodowej by, niebawem stanąć na środku osnutej nieziemskimi aromatami kuchni i wbić roześmiane spojrzenie w sprawnie krzątającego się po niej Hawajczyka.
- Ekhem...- odchrząknęłam chcąc zwrócić na siebie uwagę pochłoniętego pracą Mulata, który niczym wyrwany z transu podskoczył przerażony i spojrzał na mnie tak jakby ujrzał, co najmniej ducha. Widok ten był na tyle zabawny, iż pomimo usilnych starań nie zdołałam powstrzymać chichotu za co otrzymałam reprymendę od samego szefa kuchni...
- Chcesz żebym zszedł tu na zawał ?!
Odparł podniesionym głosem, ale po chwili również się roześmiał i wskazał miejsce obok siebie, posłusznie doń podeszłam i po chwili zgodnie z wydawanymi poleceniami wspólnie wzięliśmy się za pichcenie kurczaka po seczuańsku...
Pomimo starań Hernandeza w kuchni zamiast zdyscyplinowanego, profesjonalnego charakteru współpracy zapanował pełen rozbawienia chaos, niemal niemożliwy do opanowania rozgardiasz...
- Pójdę zobaczyć kto to...- rzuciłam do chłopaka i nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony skierowałam się do drzwi frontowych.
Gdy jednak położyłam palce na klamce pukanie ustało, a po otworzeniu drzwi nie zastałam po drugiej stronie nikogo, jedynie niewielka zgięta w pół karteczka świadczyła, o tym, że ktoś faktycznie musiał tu być,
Od niechcenia przebiegłam wzrokiem po wyraźnie wykaligrafowanych na białym świstku literkach i wnet na moje ramiona wstąpił nieprzyjemny, mroźny dreszcz...
____________________________________
Dzień doberek kochani ! <3
Najpierw pragnę Was przeprosić za moją niesłowność... Ten rozdział miał się pojawić już w poniedziałek, a jest dzisiaj.:/
A wszystko przez przyjazd do Polski... z resztą nie ma tu czego tłumaczyć, mogę Wam jedynie obiecać, że od przyszłego tygodnia się poprawię...
Następnie chciałabym Wam ogromnie podziękować za kolejny tysiąc wyświetleń !!! Sprawiacie, że mam ochotę pisać nawet po nocach ! <3<3
Pragnę również powitać dwie nowe obserwatorki i podziękować za tak pochlebne komentarze pod poprzednim odcinkiem : D.
Więc tak po krótce : przepraszam jeszcze raz, dziękuję Wam, czytajcie, piszcie i wracajcie we wtorek, już na pewno :).
Ps. Odcinek dedykuję Pauli, specjalnie dla Ciebie kochana jest bez kłótni i łez :), ale nie jestem pewna na jak długo...
<3<3<3
:)
:*:*
Ten odcinek jest przecudowny. Świetnie piszesz!!! Ta akcja w kuchni... Przezabawna. Wyobrażam sobie taką minę u Bruna :D
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że nie wymówiła kontraktu! Uffff.
Czekam na kolejny. :)
Ciekawi mnie co przeczytała na kartce.....ale rozumiem,że dowiemy się we wtorek.
OdpowiedzUsuńJa dziękuję ci za ten komentarz pod moim ostatnim wpisem na moim blogu poprawiłaś mi humor i to na maxa :)
czekam na kolejny jak zwykle świetny odcineczek :)
Świetny jak zawsze :) Co to jest ten świtek !!! Ech... umrę zaraz z ciekawości :P Ciekawe, co będzie dalej z tym ich "związkiem" (???), układem - chyba tak to można ująć :/ I,co z Arturem ???!!! :O
OdpowiedzUsuńOdcineczek wspaniały i Bruno taki miły i kochany jak go prosiłam.
OdpowiedzUsuńWiem, że trudno będzie utrzymać ten spokój, ale jakby nie patrzeć liczy się każda chwila szczęścia. Więc mam nadzieję, że to trochę potrwa, choć po tym tajemniczym liściku śmiem twierdzić, że jednak nie. W każdym bądź razie czekam z niecierpliwością na następny odcineczek ;*
I dziękuję bardzo za dedykację :* Jak przeczytałam, że specjalnie dla mnie bez złości i łez to napisałaś to aż mi sie miło zrobiło ;)