czwartek, 10 września 2015

Rozdział 32

   Ze specjalną dedykacją dla Iwony- mojej prywatnej mentorki do pisania.
:*
_____________________________

  Westchnąwszy głęboko dopięłam ostatni guzik białej koszuli, a wsunąwszy ją w czarne rurki zerknęłam na swoje odbicie.
Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku, lecz przy dłuższej obserwacji z łatwością można było dostrzec cienie pod oczami i przemęczone spojrzenie, będące konsekwencjami krótkiego, urywanego snu jakim ostatnimi czasy raczyła mnie noc...
(...)
    -Wszystko w porządku ?
Zagadnęła blondynka, gwałtownie wyrywając mnie z małego światka wspomnień w jakim przed kilkoma chwilami utonęłam.
- Słucham ?
Bąknęłam, wnet zdając sobie sprawę iż od dłuższego czasu nawet nie mrugnęłam...
- Pytam, czy wszystko OK ? Ostatnio nie wyglądasz najlepiej...
Powtórzyła dziewczyna wbijając we mnie zatroskane spojrzenie i zajmując miejsce po przeciwnej stronie stolika.
- Tak, tak... ostatnimi czasy po prostu kiepsko sypiam...
Zbagatelizowałam, a chcąc odwrócić jej uwagę od mojego mizernego wyglądu skinęłam na arkusz, który nieprzerwanie trzymała w dłoni.- A to co ?
Niebieskooka jeszcze przez chwilę wpatrywała się we mnie zmieszana tak nagłą zmianą tematu, po czym potrząsając głową na nowo przybrała twarz w uśmiech i położyła kartkę tak bym mogła przeczytać zawarte na niej słowa.
Prześlizgnąwszy wzrok po starannie wykaligrafowanym zdaniu, ponownie zwróciłam spojrzenie na moją rozmówczynię i wybałuszając ze zdziwieniem oczy, jęknęłam. :
- I to niby ma pomóc ? Przecież Posner to oczko w głowie Stradfordowej ! Wątpię, że...
Nim jednak zdążyłam wyrazić swoją niepewność przerwał mi pewny głos blondynki.:
- Oczywiście, że pomoże. Oczko, nie oczko, ale mimo wszystko wydaje mi się,  że ona jest zbyt pazerna by, pozwolić sobie na stratę dobrego imienia, a szczególnie po tym jak wybroniłaś Bruna. Jesteś dobrym adwokatem i ona też dobrze wie, że jeśli cię zwolni z pewnością z otwartymi ramionami przyjmie cię ktoś inny...
- Tak sądzisz ?
Bąknęłam, uśmiechając się pod nosem na myśl, o pochlebstwach jakie, może i nieświadomie Susane zawarła w swojej wypowiedzi...
- Ja to wiem. To jak ? Podpiszesz i zaniesiesz to na jej biurko ?
- Niech będzie...
Westchnęłam głęboko, dołączając swój podpis do pozostałych...- Ale zanim oddam mu tą przysługę, Posner musi po sobie posprzątać.
Dodałam i opróżniwszy papierowy kubek po kawie, wyrzuciłam go do śmietnika, po czym opuściłam kafejkę, kierując się do tego, który przed kilkoma tygodniami zabrał mi skrawek prywatnego życia...
                                                                     
                                                                       *      *      *    
Zatrzasnąwszy za sobą drzwi oparłam się plecami , o ich framugę i wbiłam wzrok w przypatrującego mi się z uśmiechem mężczyznę.
- No, proszę ! Panna McCarthy we własnej osobie...
Bąknął ironicznie,na co moje oczy zatoczyły teatralne koło, a nim zdążył coś jeszcze wybełkotać ostro ucięłam jego idiotyczną zaczepkę.
- Daruj sobie. Oboje wiemy po co tu jestem...- syknęłam, gromiąc go pogardliwym spojrzeniem.- Więc teraz z łaski swojej rusz cztery litery i spraw by, ta plotka zniknęła z wszelkich mediów w jakich zaistniała.
- Nie jestem cudotwórcą Słońce.
Prychnął dorzucając kolejną już iskrę do płonącego we mnie ognia.
Na te słowa z trudem hamując się od sprzedania mu sierpowego, postąpiłam parę kroków ku niemu i oparłszy dłonie na dębowym blacie biurka, odparłam.:
- W takim razie, dobrze ci radzę, abyś się nim stał.
Tak jak myślałam, w pierwszej chwili po prostu się roześmiał lecz widząc mój lodowaty wzrok opanowując chichot, zapytał.:
- Czy to jest groźba ?
- Jedynie rada.
Odparłam oschle i odwróciwszy się na pięcie opuściłam pomieszczenie.
(...)
     Z sercem podchodzącym do gardła i niemal rozdzierającym mi żyły pulsem niepewnie zacisnąwszy piąstkę, delikatnie zapukałam do drzwi biura dyrektorki, a usłyszawszy krótkie  ,, proszę" z trudem opanowując drżenie kolan wyprostowana i pozornie pewna siebie wkroczyłam do pomieszczenia i złożywszy na jej biurku biały arkusz, odparłam.:
- Witam, jestem tutaj aby w imieniu wszystkich pracowników złożyć do pani rąk dokument z prośbą.
- Prośbą ?
Powtórzyła kobieta, a po moich plecach przegalopował ostry dreszcz. Nie zdobywając się na wykrztuszenie słowa, jedynie skinęłam głową twierdząco.
- Myślę, iż jakiejkolwiek tłumaczenia okażą się zbędne, ponieważ wszystko zostało zawarte na zalegającym przed panią arkuszu. Pani rolą natomiast będzie wydanie decyzji, czy prośba jest słuszna.
Powiedziałam w końcu, przerywając panującą pomiędzy nami ciszę, na co ta nawet nie podnosząc wzroku z nad kartki skinęła twierdząco i dała mi znak bym opuściła biuro.
Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi ktoś pociągnął mnie za rękę i po chwili wprowadził do zapełnionej po brzegi kawiarni.
Dopiero po chwili zdołałam się zorientować w sytuacji i z trudem nabierając powietrza, odchrząknęłam co zwróciło ku mnie dziesiątki ciekawskich spojrzeń.
- Rozpatrzy ją.
Odparłam krótko, a pomieszczenie na nowo spowił gwar, radosnych rozmów i drwin.
- Mówiłam, że nie będzie aż tak strasznie...
Usłyszałam za sobą głos Susane, a odwróciwszy się w stronę z którego dochodzi zostałam obdarzona serdecznym uściskiem.
- To prawda... Było jeszcze gorzej !
Powiedziałam, po czym obie wybuchnęłyśmy, krótkim śmiechem.

    * Tydzień później*

- Ty podła szmato !
Na dźwięk tych słów odchyliłam się delikatnie na fotelu i zerknęłam z rozbawieniem na kipiącego ze złości Jack'a, który teraz niemal susami przemierzał moje biuro.- Co to do cholery jest ?!
Krzyknął ciskając na blat przede mną zadrukowany papier z podpisem Stradfordowej.
- Jak mniemam to twoje wypowiedzenie.
Odparłam z trudem powstrzymując napad śmiechu.
- To widzę ! Ale...
- Skoro widzisz to po co pytasz ?
Zapytałam uśmiechając się pod nosem, a tym samym doprowadzając go do białej gorączki.- Z tego co pamiętam sam powiedziałeś, że w tej kancelarii nie ma miejsca na nas dwoje...
- Miałem na myśli ciebie.
Warknął najwyraźniej nie pocieszony faktem przytoczenia jego własnych słów przeciwko niemu.  Na moment zagryzł wargę i już miał na końcu języka kolejną obelgę, gdy wnet całe pomieszczenie wypełnił dźwięk otwieranych z łoskotem drzwi.
- Panie Posner... pan jeszcze tutaj ? Z tego co wiem już pan tutaj nie pracuje.
Zabrzmiał głos Stradfordowej, a mężczyzna momentalnie odskoczył niczym oparzony i rzucając mi gniewne spojrzenie otworzył usta by, coś powiedzieć lecz nim wydał z siebie dźwięk,  kobieta dodała ostro.:
- Jeśli chce pan zachować resztki godności, radziłabym po prostu wyjść.
Jack nagle zmalał i niczym zbity pies, z podkulonym ogonem, szybkim krokiem, nawet się nie odwracając opuścił pomieszczenie.
Kobieta jeszcze chwilę patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem, po czym jakby zapominając po co przyszła zamknęła za sobą drzwi.
Jeszcze jakiś czas niczym w transie wgapiałam się w przestrzeń przed drzwiami, w której chwilę temu miało miejsce osobliwe zajście po czym wybuchając śmiechem wystukałam wiadomość do Jane.:
Lana : Musimy to opić !
Po czym pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z biura...
______________________________________

Cześć !
Po stokroć przepraszam Was, że rozdział nie ukazał się ani wczoraj, ani w niedzielę, a dopiero dzisiaj, lecz niespodziewanie w moim rodzinnym życiu powstały pewne komplikacje, a szkoła...
Uhh... no mniejsza z tym...
A jak Wam mija drugi tydzień edukacji ?
I jak Wam się podoba rozdział ?
Piszcie bo, jestem ciekawa ! :))
Na następny natomiast zapraszam już po jutrze !
Love you so much, and see ya on Saturday !
<3<3



3 komentarze:

  1. Rozdział genialny. Uśmiałam się pod koniec niemożliwie. Po prostu oddałaś magię temu rozdziałowi. Czekam oczywiście na następny i mam nadzieję, że Bruno jakoś zadziała, żeby odzyskać Lanę.
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. wow ❤ W końcu udało mi się nadrobić ;) :D ❤
    Super, super, super opowiadanie. Obiecuję, że będę teraz czytać twój blog na bierząco ;)
    Extra rozdział, Jack ma za swoje hihi :D ❤
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze dziękuję kochana za dedykacje po drugie idę pić z nimi :) po trzecie to czekam na kolejny ale to już pewnie wiesz
    Aaa no i po czwarte....zajrzyj dziś do mnie ktoś musi ochrzanić Paula :D

    OdpowiedzUsuń